Kto nie był, niech żałuje
Karpaty, Bałkany, Syberia, Mongolia...Najlepiej po bezdrożach, leśnych duktach, tak, żeby droga nie była łatwa. - Asfaltowe traty nas nie interesują – mówi Jacek Jarosik, podróżnik, który 15. lutego gościł w Gminnym Ośrodku Kultury w Skarszewach.
Dziesiątki zdjęć dokumentujących wyprawy Jarosika do Azji Środkowej,
Tatarstanu, Litwy, Łotwy, Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, Słowacji
zawisły na ścianach sali wystawowej skarszewskiego GOK – u, a sam
podróżnik zaprezentował trzy filmy nakręcone w czasie wypraw i
przeplatał je barwnymi opowieściami.
„Granice bez barier” to hasło, jakim kieruje się Jacek Jarosik planując
kolejne wyprawy. I łamie bariery – nie tylko te drogowe, terenowe czy
kulturowe, z jakimi się styka odwiedzając najbardziej odległe zakątki
Europy i Azji, ale także te, które obciążają ludzkie ciało. Na wyprawy
chętnie zabiera ze sobą niepełnosprawnych pasjonatów poznawania świata.
Wraz z nim podróżowali już upośledzeni ruchowo Jacek i Henryk. Przy
wsparciu przyjaciół radzili sobie świetnie w ekstremalnych nieraz
warunkach.
W swoje podróże ekipa Jarosika jeździ „Żukiem”, ale ten samochód
niewiele ma już wspólnego z popularnym niegdyś w Polsce samochodem
dostawczy. „Żuk” ekipy „Bradziaga” to superterenówka ze skrzynią i z
silnikiem mercedesa 3.0 D, reduktorem i mostami UAZ – a, zbiornikiem
mogącym pomieścić 237 litrów paliwa (wystarcza na ok. 2 tys. km) i
wyciągarką elektryczną. Wyciągarka to bardzo przydatny element w
trudnych trasach. A jak wspomnieliśmy na początku tylko na takie wybiera
się zarażony pasją podróżniczą tczewiak.
W podróżach Jacek Jarosik wraz ze swoją ekipą spędził 7 tygodni,
przejechał 18 336 km, zużył 2,5 tony paliwa, w Mongolii obserwował
całkowite zaćmienie słońca, przemierzał stepy i pustynie. Zdarzało się,
że przez kilkadziesiąt godzin ekipa nie napotykała siedzib ludzkich, ani
śladów bytowania człowieka.
Jacek Jarosik – jak to pasjonat mówił długo, a ma się wrażenie, że o
swoich podróżach mógłby opowiadać w nieskończoność. To ciekawe opowieści
– dla przeciętnego człowieka tchną innością. Dlatego dziwi nieco bardzo
niska frekwencja na spotkaniu. Czy aż tak bardzo nie chcemy oderwać się
choć na chwilę od swojej codzienności, czy nie ma w nas ciekawości
świata, którego być może nigdy osobiście nie zobaczymy, ale który
przecież realnie istnieje? Wielką przygodą dla podróżnika jest nie tylko
obserwacja nieznanych terenów, ale i zetknięcie się z odmiennymi
kulturami. To, jak nic innego uczy szacunku dla wszelkiej odmienności i
jak najlepiej pojętej tolerancji. Warto było posłuchać podróżniczych
opowieści Jacka Jarosika. Warto było tym bardziej, że nie jest to typ
„podróżnika” którego nie trzeba brać w cudzysłów. Bo są i tacy –
wysiadają z samolotu, zmieniają „lakierki na traperki”, przez chwilę
przespacerują się brzegiem jakiejś puszczy, klimatyzowanym autem pojadą
po dobrze utwardzonym „bezdrożu” posiedzą nad brzegiem rzeki i to
wystarcza, aby nazwać siebie wagabundą. W Jarosiku jest dusza
prawdziwego podróżnika, która gna go gdzie oczy poniosą. Umie o tym
opowiedzieć. Kto nie posłuchał, niech żałuje.
|